Rip Tide ze szkockiego BrewDoga, wydany w serii "punkowej",
to Imperial Stout, ale w nieco lżejszej wersji, zawartość alkoholu jest tu bowiem zaledwie na poziomie 8% obj. Niestety brak danych na temat użytych słodów, chmieli czy ewentualnych dodatków. Nie podano także ekstraktu ani IBU. Skład to po protu woda, jęczmień, pszenica, owies, chmiel i drożdże. Na ratebeer trunek oceniony na 94 punktów overall oraz 47 w
stylu. Data ważności do maja 2020 roku.
Jak
zwykle w BrewDogu maleńka buteleczka 330ml, skromny ale ładny
dedykowany kapsel i zakręcona fioletowo srebrno biała, gruba etykieta... Po
nalaniu tworzy się spora beżowa piana, która dość szybko opada do kożucha. Barwa ciemno brązowa, prawie czarna, nieprzejrzysta, z rubinowymi refleksami u dołu teku. Aromat bardzo przyjemny - z butelki głównie gorzka, wysokojakościowa czekolada, ze szkła dochodzi kawa, ciemne owoce i rum. W smaku wytrawne, prym wiedzie kawa espresso, kakao, whisky... Mało jest słodyczy, pojawia się za to nieco kwaskowatości od ciemnych słodów, rozgrzewający alkohol i dość wysoka, długa goryczka. Nagazowanie średnie, lekko za wysokie, półpełny w odbiorze.
No nie jest to rodzaj RISa jaki lubię - zdecydowanie mało tu słodyczy, gęstości, oleistości, popiołowości, wanilii... Bardziej przypomina porządnego, wytrawnego FESa. Sporo brakuje choćby do ich Cocoa Psycho. Mam wrażenie, że dostałem trunek adekwatny do stosunkowo "atrakcyjnej", jak na BrewDoga, ceny. Ten RIS to taki trochę "farbowany lis" :)
Cena: 13,70zł
Cena: 13,70zł
7/10 pkt
Zakupione w sklepie piwa-regionalne.com.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz